piątek, 8 marca 2013

Zielony apostoł. Wspomnienie o Paulu Robienie

Wały Chrobrego, port, w głębi wyspy Międzyodrza z jeziorem Dąbie, fot. Daniela Swoboda
Legendy opowiadają, że Robin Hood pomagał ludziom i mieszkał w lesie. Z kolei Robinson Crusoe był zdany tylko na siebie i musiał sięgnąć do pierwotnych technik, żeby przetrwać w naturze będąc człowiekiem z miasta. Powyższych można nazwać świętymi szaleńcami. W Szczecinie żył Paul Robien, nazywany przez współczesnych sobie apostołem przyrody.

Urodził się na Pomorzu, wychowany był tylko przez matkę Wilhelminę Ruthke, potem przyjął pseudonim Robien (Robin, Robinson, Robien [sic!]). Od wczesnej młodości podróżował. Wędrował za chlebem, pracował w kilkunastu zawodach. Jako marynarz poznał Amerykę, Indian. W 1904 roku wcielony do marynarki wojennej trafił do Afryki do Namibii (kolonia niemiecka) i tam do więzienia za poglądy pacyfistyczne.

Dziś mija 100 lat odkąd Paul Robien podjął się systematycznej obserwacji ptaków oraz środowiska naturalnego w Szczecinie i wokół miasta. Pracował w Muzeum Naturalnym, ale naprawdę zainteresowany był bezpośrednim kontaktem z przyrodą. W czasie I wojny światowej napisał memoriał do cesarza, aby ten abdykował i tym samym powstrzymał dalszy rozlew krwi.
Pisał, malował, fotografował. W 1920 roku wydał książkę o "Ptakach okręgu Szczecin". W roku 1922 zorganizował w w Berlinie "Kongres der Naturrewolutionäre". Tym samym stał się wzorem dla niemieckich Zielonych. Postulował, aby w Niemczech powstało kilkaset rezerwatów przyrody z samowystarczalnymi, niezależnymi od państwa, stacjami przyrodniczymi. Jako pierwszy zorganizował taką stacje w Szczecinie w 1922 roku. Urzędnicy z ówczesnym burmistrzem miasta Friedrichem Ackermanem przystali na prośbę ornitologa. Powstała stacja przyrodnicza Mienia, na wyspie Sadlińskie Łąki (Naturwarte Mönne). Tam wraz z żoną Emmą Wendland i synem Paulem oraz przyjaciółmi zaczął prowadzić badania, ale także normalne życie - powstał ogród oraz budynek murowany z cegły. Stacja była dotowana przez miasto, ale w 10-lecie istnienia, gdy władze chciały przekazać Robienowi na własność budynki i ogród, ten odmówił w myśl, że stacja jest dobrem społecznym a nie prywatną własnością.
Robien prowadził działalność edukacyjną, z całych Niemiec przyjeżdżały wycieczki. Założył Klub Świergotków ("Zwitscherklub"). Był gawędziarzem, opowiadał o entomologii, ornitologii (pamiętajmy, że w Szczecinie znajdowała się jedna z największych kolekcji motyli i pluskiew na świecie, założona przez Carla Augusta Dohrna).

Działalność Robiena trwała nieprzerwanie do II wojny światowej. Po dojściu nazistów do władzy Robien znów dał wyraz swoim przekonaniom pacyfistycznym, odcinając się od wszelkich gestów i symboli nowej władzy, nie dając zawłaszczyć jej swoich osobistych przekonań. W czasie wojny pomagał przymusowym robotnikom, ukrywał Żydów polskich - o czym wspominał jego wnuk odwiedzając Polskę, Szczecin. W 1945 roku został zastrzelony wraz z małżonką przez sowieckich żołnierzy pilnujących wraku niemieckiego lotniskowca Graf Zeppelin, który zakamuflowany cumował vis a vis stacji. Resztki dorobku Robiena i materiałów zebranych przez polskich naukowców trafiły do Polskiej Akademii Nauk.

Na przełomie XIX i XX wieku Szczecin stał się wielką aglomeracją przemysłową. Najdynamiczniej miasto rozwijało się wzdłuż zachodniego brzegu Odry, gdzie powstało najwięcej fabryk, ale też reprezentacyjne nabrzeża, w tym Wały Chrobrego z muzeum. Dalej były wyspy Międzyodrza i jezioro Dąbie. Dziś patrząc na mapę jest to środek miasta. Na progu XX wieku człowiek stanął na skraju świata zmienionego przez cywilizację i industrializację. Przed nim pozostało tylko kilka wysp ,gdzie zachowało się środowisko naturalne przyrody, z jej fauną i florą. Robien chciał, aby ludzie współistnieli w zgodzie z przyrodą i dlatego stawiał na samowystarczalność stacji, które miały też żywić mieszkańców (pamiętajmy, że tworzył je w okresie wielkiego kryzysu). Chciał zachować chociaż jedną wyspę, na której człowiek mógłby żyć i pracować w harmonii z przyrodą. Wiedział, że niektóre gatunki coraz szybciej będą przestawały istnieć i że została zachwiana równowaga między gatunkami. W czasach Robiena było bardzo mało kormoranów i bielików, dzisiaj jest odwrotnie, ale wyginęło wiele innych gatunków, np. jesiotr.

W Szczecinie mamy możliwość obserwowania dzikiej przyrody w środku miasta. Pogodzenie postulatów Paula Robiena, które formułował w czasach niezwykle szybkiego rozwoju portu, powinno być podstawową bazą informacji dla twórców pływających ogrodów. Pamiętajmy, że pierwszą stację pływającą, gdzie mieszkał z całą swoją rodziną, stworzył właśnie apostoł przyrody, waleczny pacyfista, Paul Robien.
Pływaj kajakiem po Szczecinie, zobaczysz orła i bobra, wspomnij o morświnie, póki w Bałtyku żyje!

Artykuł po raz pierwszy ukazał się w Magazynie SIC! [#5] 03/2011

1 komentarz: