sobota, 9 marca 2013
Słońce i zima ze Szczecina
Zima zaczyna się od zmiany czasu. Choć, przyznam szczerze, pierwszego świętego Mikołaja w tym roku znalazłem już 27 października w skrzynce na listy.
Po zmianie czasu dzień staje się coraz krótszy. Trzeba łapać słońce wcześnie rano, jeżeli chce się poczytać przy dziennym świetle, także jeżeli chce się podróżować. Dziś można podróżować szybko i daleko, aż na krańce ziemi. Są tacy, co muszą wszystko dokładnie zaplanować. Od garderoby, przez transport, bagaże i terminarz. Jako przewodnik miejski miewałem ostatnio problem, że nigdzie ze Szczecina nie wyjeżdżałem, ale codziennie po nim podróżowałem.
Wstaję rano, pakuję plecak i wyruszam w miasto, które w zasadzie dobrze znam. Jednak gdy zaplanuję, że idę bez celu, za pierwszym rogiem wchodzę w fantastyczny świat przygody, która częstuje mnie niesamowitymi prezentami w wydawałoby się oczywistym krajobrazie.
W październiku i listopadzie wędrowałem po Cmentarzu Centralnym w Szczecinie oraz poznawałem dokładnie Zamek Książąt Pomorskich.
Dzień jest krótki, więc trzeba się spieszyć - carpe diem. Na Zamku zawsze mijam zegary słoneczne. Nad największym z nich znajduje się postać błazna, który uderzeniami młota sygnalizuje upływający czas. Rzeźba powstała w czasach szwedzki w 1693 roku, a prawie sto lat wcześniej doszło do skazania błazna Mikołaja Hinze (1599 rok).
Życie jest krótkie, a życie błazna Mikołaja skończyło się szybko i śmiesznie. Wszyscy by o nim zapomnieli, gdyby nie płyta nagrobna ufundowana przez księcia, który ten wyrok wydał. Błazen został ścięty kiełbasą. Miał być to żart, ale skończył się śmiercią przerażonego wyrokiem Mikołaja.
Podobnie stało się z kościołem pod wezwaniem św. Mikołaja w Szczecinie, który 200 lat temu, 8 grudnia 1811 roku, spłonął podpalony podobno przez dostawcę siana, któremu wojska francuskie okupujące Szczecin nie zapłaciły za dostarczenie towaru, który znajdował się w kościele św. Mikołaja.
Błazen zginął i stał się sławny. Kościół spłonął, ale przez to jego patron stał się najpopularniejszym opiekunem w historii świątyń Szczecina. W ciągu 700 lat historii Szczecina można wymienić 7 kościołów św. Mikołaja.
Na początku tego roku przygotowywałem artykuł o tym jak św. Mikołaj budował nasze miasto (Szczeciner, rocznik 2011). Byłem przekonany, że jestem w stanie wymienić wszystkie budowle pod tym wezwaniem, bo chodzę, oglądam i pokazuję te miejsca w Szczecinie różnym podróżnikom. Jednak okazało się, że nie o wszystkich obiektach wiedziałem, jak na przykład o kościele św. Mikołaja w Śmierdnicy, który nota bene też już dzisiaj nie istnieje.
Kolejną rzeczą, o której usłyszałem i która mnie zdziwiła, nie mniej niż ulotka reklamowa ze św. Mikołajem w październiku, było to, że wizerunek św. Mikołaja jako dobrotliwego krasnala wprowadziła nie coca-cola jak mi się dotąd zdawało, ale armia amerykańska, która chcąc przekonać do wstępowania do wojsk unii ludzi różnych wyznań i ras, wygenerowała na kartach zachęcających do wstąpienia do wojska postać św. Mikołaja pozbawioną atrybutów religijnych.
W związku ze świętami jesiennymi i przygotowaniami do artykułu o Ernście Barlachu i jego rzeźbie, wiele moich podróży kończyło się na Cmentarzu Centralnym. Ten wielki ogród zawsze szokuje mnie czymś nowym. Nie chodzi o to, że jest to projekt modernistyczny, ani o to, że za każdym razem znajduję nowe grobowce. Bardziej chodzi o to, że krajobraz, z którym stykam się już od dzieciństwa, zmienia się i pulsuje niesamowitym życiem barw, kolorów, przyrody, pomników i emocji.
Główna oś całego projektu, przebiegająca od wschodu po stronie kaplicy aż na zachód, jest założona w taki sposób, by słońce eksponowało każdą chwilę, każdy element w przestrzeni, zarówno naturalny jak i stworzony przez człowieka. Wschód - początek życia, zachód - jego koniec.
Co ciekawsze, Cmentarz Centralny, zaprojektowany przez architektów Meyera i Hanniga, był zwieńczeniem projektów tego pierwszego na budowle publiczne w okresie kiedy Szczecin rozwijał się najintensywniej - od lat 90-tych XIX wieku do I wojny światowej. Skala tych budowlanych działań jest nieosiągalna dla współczesnych architektów miejskich. W ciągu kilku lat powstały wtedy m. in. Hakenterrasse z budynkiem Muzeum, budynek Urzędu Celnego, rektorat Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego, budynek I LO, szkoła Bismarcka, budynek Wydziału Chemii Uniwersytetu Szczecińskiego, w końcu brama cmentarna i kaplica z aleją widokową na Cmentarzu Centralnym.
Gdy planuję podróż lub wycieczkę po mieście, idea jaka mi przyświeca to przybliżyć na nowo miejsca zapomniane, nieistniejące, jak i te istniejące, ale ukazane w innym świetle.
Lato, jesień, wiosna, zima zmieniają zupełnie, nawet tak powszednie dla przewodnika miejsca jak Zamek czy wielki Cmentarz Centralny. A że dzień jest krótki chwile te stają się niepowtarzalne, magiczne i przez to zaskakujące.
Dlatego podróżujmy wszędzie.
Nawet tam, gdzie jesteśmy codziennie.
Promienie słońca są zmienne.
Artykuł po raz pierwszy ukazał się w Magazynie SIC! [#14] 12/2011
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz