sobota, 3 maja 2014

UCIECZKA - ZAGUBIENI W POMORSKIEJ ZIEMI.

























Noc już była .
Uciekłem .
Właściwie wszyscy uciekaliśmy , z miasta od prac i zajęć , rutyny przebrzydłej nieustępliwej
Jechałem z przyjaciółmi do wód  jeziora Ińskiem zwanego (głębia , przejrzystość z piaskiem ptaszkami i rybkami-kino .
Emigrant zadzwonił
A ja już  z nerwem i stresem konceptualno - banalnym
knułem nasłuchiwałem i rozpamiętywałem to co nie zrobione
Ani do pita ani do piwa już nic nie odgrywa
Jak wypocząć ma przewodnik , kiedy wypoczynek innych teatrem dla mnie budżetowym
A emigrant znów zadzwonił
I wierzgać się  w myślach nie przestawałem

Przez chwilę  kiedy pływałem i nad wodą siedzieliśmy .
przestałem...

A wszyscy tez przecież przejęci .

Panie piwa , prowianty , poszewki szykują
Panowie wozy oporządzają i przyrządy specjalne rychtują
A mnie  mojość nieznośna  ze coś ucieka
A jak i gdzie sam nie wiem .
I tak przy stole siedzieliśmy
Boczę się  a dziecko za płotem piosenkę śpiewało
Wielka dżungla... miasta  ...małpy się kłaniają na gitarach graj
Może tu ?
  Może tam ?
 Może tu i tam ?
Zadzwonił emigrant.
Trunki , zwierzaki rekraacje
Ale zimno i zamiast nad wodę iść przy stole zostaliśmy .
Przyjechał emigrant .
Opowieści -pijak , remiza , złamane serce na drodze
siedział nieszczęsny Adamek
skuter go przejechał.
Przejęty emigrant pomógł i biedaka do wsi rodzinnej Adamka odwiózł.
Słuchałem, słuchałem a nerw kazał dalej ruszyć i przyjaciół samych zostawić
Uciekłem
Samochodem emigranta w noc ruszyliśmy
Trawy, drzewa wiosenne z jezior niewidocznych
 Pajęczyna mgły , drogę reflektorem oświetloną osnuwała .
Mrocznie i dziwnie z tą ucieczką
Pytam emigranta jaka przyroda tam z skąd przyjechał.
Anglia inna Holandia i Niemcy a na Ukrainie tez inaczej.
Noc zupełna , nerwy ustąpiły bo nieznane niewidzialne otoczyły nas obrazy.
Ciemno  i słowa z dnia całego mówione w opowieść zmienić się zaczęły
Napis na drogowskazie Marianowo.
Tu klasztor i fundacja siedemset lat istniał.
Panie i panowie w 1248 klasztor cysterski uposażyli
Mniszki piwo prowianty i poszewki dla panów sprawiały i księgi iluminowały
Marienfliess (Rzeka Marii ) tak miejsce nazwano.
Po reformacji przełożoną już świeckiego lecz '
  dalej w surowej  regule zgromadzeni
dla samotnych panien i wdów,
wybrano Sydonie von Bork .
Ta szlachcianka z jednego najstarszych rodów pomorskich
 za czary torturowana  ścięta już martwa spalona została
Rzuciła klątwę na ród Gryfitów
.Całe życie procesowała się o prawa do majątku po rodzicach
Mądra jak prawnik , wyniosła i piękna przegrała.
Jej tragedia to najsłynniejsza legenda pomorska .
Jej portrety z czasów romantycznych poleciłem emigrantowi w Tate Galery w Londynie zobaczyć
Zjechaliśmy z głównej drogi tam gdzie wskazywał drogowskaz
Wieś pusta bez światła żadnego stała w czerni nocy.
Gdzie klasztor nie widać i nagle czerniej plac pustki jeszcze bardziej nam się ukazał
a nad nim kościelna wieża jak rakieta szczytem w kosmos strzelała.
Wysiedliśmy
 Nad nami niebo gwiazdami świeciło tak jasno
 że o nocy tylko czerń wieży świadczyła .
Nic uciekliśmy tutaj w te pustki , gdzie nic nie widać
Gdzie dalej wracajmy do domu .
Ale słowa są jak czary Domy wszystkie do siebie podobne  , ciemno  a ulice stare i krążą  wokół  rynku , którego nie ma  bo ta historia stara a wieś jakby nowa i niewidzialna mgłą straszna
Krążymy cztery raz drogowskaz mijamy ten sam a inny
Słowa , czary, nerwy i ciemności z przeszłości w teraźniejszość się zmieniały .
Ucieczka wycieczka w głowie mi mieszała.
Miejsce znane i zagubienie w labiryncie własnych i cudzych przygód
 znów wrzuciły mnie na bezludną wyspę
Gdzie tylko fantazja daje nadzieję .













 Lektura uzupełniająca też z ilustracjami ( portret Sydonii + Mapa) - Pomorski Szlak Cystersów .
Wydawnictwo Region 2006 Gdynia.














.
 .

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz